czwartek, 5 marca 2015

Rozdział 9

  Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że znajduję się na łóżku. Nie wiem jak tu się znalazłam, ale podejrzewam, że przeniosłam się tutaj w nocy. Zrobiłam to na tyle nieumyślnie, że w ogóle tego nie pamiętam.
  Zerknęłam na ekran elektronicznego zegarka znajdującego się na szafce obok łóżka. Wpół do szóstej. Wstałam błyskawicznie z posłania i udałam się w stronę łazienki. Panicznie bałam się spojrzeć w lustro jednak wiedziałam, że to nieuniknione. 
  Miałam cały rozmazany makijaż. Wczorajszy tusz do rzęs osadził się pod powiekami i na policzkach. Nie było tragicznie, ale również nie dobrze. 
  Umyłam twarz i wzięłam chłodny prysznic. Ubrałam czarne spodnie i t-shirt oraz długi kardigan w kolorze khaki. 
  Weszłam szybko do kuchni starając się nie natknąć na Isabelle. Kątem oka spojrzałam na dywanik przy drzwiach wejściowych. Męskie buty zdążyły już zniknąć. 
  Sięgnęłam po płatki śniadaniowe i wsypałam je do miseczki, a następnie zalałam je zimnym mlekiem. Po zjedzeniu wstawiłam naczynie do zmywarki. 
  Wychodząc z pomieszczenia natknęłam się na ciotkę. Spojrzała się na mnie uważnie i po chwili uśmiechnęła delikatnie. 
  - Myślałam, że dzisiaj będziesz odsypiać po imprezie, a ty szykujesz się do szkoły?! - spytała  wstawiając, w międzyczasie, wodę w czajniku. Do białego kubka wsypała dwie czubate łyżeczki kawy. - I do tego o tak wczesnej godzinie. Wiesz która dochodzi?! - zapytała patrząc na zegar wiszący na ścianie. 
  Puściłam jej pytanie mimo uszu. Opuściłam pomieszczenie i usiadłam na wygodnej sofie w salonie. Miałam dosyć jej sekretów. Ostatniej nocy spotkała się z jakimś mężczyzną, do tego w naszym domu. Myślała, że się nie dowiem? Dlaczego zatajała przede mną, że kogoś znalazła? Nie mam przecież pięciu lat, zrozumiałabym to.
  Blondynka weszła z parującym kubkiem, do pokoju, w którym się znajdowałam. Usiadła obok mnie i zmarszczyła brwi. 
  - Coś się stało, Nessy? - spytała przygryzając wargę. - Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć. 
  - Szkoda, że ty tego nie wiesz - westchnęłam z rezygnacją i wstałam. - Kto odwiedził cię wczoraj w nocy? - to zabrzmiało trochę za ostro niż planowałam.
  Kobieta, skamieniała i spuściła wzrok. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji.
  - Przepraszam Ness. Ja po prostu...
  - Bałaś się mi powiedzieć? - dokończyłam za nią.
  - Nie o to chodzi - odłożyła kubek na mały stolik przy sofie. Odeszła kawałek i oparła się o blat dzielący kuchnię z salonem. Przygryzła policzek. Wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
  - To z Chrisem się wczoraj spotkałam - powiedziała w końcu.
Nie odezwałam się. 
  Isabelle spotyka się ze swoim byłym facetem? Przecież to nie ma sensu. Skoro tak, to dlaczego się rozstali?
  - Ale... jak to? - kręciłam głową z niedowierzania. - Przecież to twój były narzeczony, Isabelle.
  - Właśnie dlatego ci nie mówiłam - założyła ręce na piersiach. - Nic nie rozumiesz, prawda?
  - No jasne - sparaliżowałam ją wzrokiem. - Bo jestem tylko małym dzieckiem, które nic nie wie o życiu?! - zaapelowałam ze złością. - Ile to już trwa, Isabelle - powiedziałam tym razem spokojniej.
  - Kilka miesięcy - oznajmiła.
  - Miesięcy? - dotknęłam palcami skroni. - Ile dokładnie?
  - Myślisz, że dlaczego wróciłyśmy do Sydney? - zignorowała moje pytanie. - To Chris załatwił mi pracę i to on spłaca większą część czynszu za mieszkanie. 
  Wryło mnie w ziemię. Dlaczego Isabelle zrobiła się taka zależna od swojego byłego? O co w tym wszystkim chodzi? 
  - Is... dlaczego? Czemu mi tego nie powiedziałaś? - w moich oczach wzbierały się łzy.
Nie uzyskałam odpowiedzi na moje pytanie. Wybiegłam z salonu i zamknęłam się w pokoju. Chwyciłam torbę leżącą na moim łóżku i szybko wyszłam z domu. 
  Miałam ogromną ochotę z kimś porozmawiać. Wybrałam numer do Gaby, ale brunetka nie odbierała. No tak, pewnie odsypia po imprezie, podobnie jak Calum i Michael.
  Jest tylko jedna osoba, której mogę się wygadać i na pewno mi pomoże.
  Poszłam na najbliższy przystanek i czekałam na przybycie pojazdu, które podwiezie mnie do szpitala.

  Szłam przez korytarz zmierzając w stronę recepcji. Szpitalne ściany pomalowane były na kolor błękitny, a podłogę zdobiła biała, śliska wykładzina. Większość drzwi wykonana była ze szkła, dlatego łatwo było przez nie przejrzeć. Jedynie pokoje dla lekarzy i personelu oddzielały od korytarza drewniane drzwi.
  Dookoła dostrzegałam wielu zdenerwowanych ludzi oraz pielęgniarki, które starały się ich uspokoić. W całym budynku panowała napięta i nieprzyjemna atmosfera.
  Podeszłam do lady za którą siedziała kobieta, w wieku Isabelle. Uśmiechnęła się do mnie szczerze.
  - Czy mogę porozmawiać z panią Harriet Robinson? - zapytałam grzecznie.
Brunetka za ladą przeglądała jakieś karty, po chwili odłożyła je na bok i zwróciła się do mnie.
  - Pani Robinson jest dzisiaj nieobecna - odpowiedziała. - Mam jej coś przekazać? - zapytała i chwyciła słuchawkę telefonu stojącego na blacie.
  - Nie, dziękuję - uśmiechnęłam się smutnie. - Przez cały dzień jej nie będzie?
  - Wyjechała do szpitala w Gosford. Wróci dopiero za tydzień - spojrzała w moją stronę ze współczuciem. - Na pewno nic jej nie przekazać? - nalegała.
  Pokręciłam przecząco głową. Odeszłam od recepcji i udałam się do wyjścia. Zatrzymało mnie jednak czyjeś, znajome wołanie.
  Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Ashtona.
  - Hej, Nessy - przywitał się dysząc ciężko. Otrzepał fartuch i poprawił kołnierzyk koszuli. Na jego twarzy zawitał, typowy, ciepły uśmiech. - Co cię tutaj sprowadza?
  - Przyszłam w odwiedziny starej znajomej, ale okazało się, że wyjechała - zwinęłam usta w podkówkę.
  - Jest jakiś konkretny powód, dla którego postanowiłaś ją odwiedzić, akurat teraz? - przyjrzał się mi dokładnie i zmarszczył brwi. - Jest, w końcu, poniedziałek. Masz szkołę.
  Westchnęłam głośno. Przygryzłam policzek i świdrowałam wzrokiem po całym pomieszczeniu.
  Jak to możliwe, że Ashton od razu mnie rozgryzł?
  - To zaproszenie na kawę... - zaczęłam po chwili - ...jest nadal aktualne?
  Siedząc przy małym stoliku, naprzeciwko szatyna streściłam mu wszystko. Zaczynając od tego, że mój dawny przyjaciel okazał się gejem, chłopaku chorym na raka, którego znałam już wcześniej, kończąc na tym, że moja własna ciotka okłamywała mnie od kilku miesięcy.
  Ash analizował każde moje słowo i ani razu mi nie przerwał. Przyglądał się tylko uważnie mojej osobie i wsłuchiwał się w opowieść.
  - Dlatego, właśnie, się tutaj znalazłam - dokończyłam i zerknęłam na chłopaka.
  - Niezłe bagno - zaśmiał się.
  Położyłam głowę i ręce na stole z rezygnacją. Myślałam, że Ashton mi pomoże, a nie będzie próbował mnie, jeszcze bardziej, dobić - o ile to w ogóle możliwe.
  - Musisz poważnie porozmawiać z Isabelle - zwrócił się po namyśle.
  - Jakbym na to wcześniej nie wpadła - żachnęłam się. Podniosłam głowę ze stołu i spojrzałam w piwne oczy chłopaka. - Problem w tym, że ona nie chce mi nic powiedzieć.
  - Może ma powód? - wyprostował się na krześle. - Nie pomyślałaś o tym?
  Uniosłam jedną brew pytająco. Jaki Isabelle może mieć powód żeby ukrywać przede mną, że od kilku miesięcy na nowo spotyka się z Chrisem? To niedorzeczne. A jednak ma jakiś sens.
  - Wiesz Ness, prawda bywa dobra. Może rozwiać niepewność i dać odpowiedź na wiele pytań - zaczął, a jego głos unosił się w prawie pustym pomieszczeniu. - Ale czasami może być bolesna i niezrozumiała.
  Zastanowiłam się co mogą oznaczać słowa szatyna, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Jedynie Isabelle zna odpowiedź.
  - Jeśli pozwolisz, muszę wrócić do pracy - spojrzał na zegarek zdobiący jego nadgarstek i uśmiechnął się. - Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. - Powiedział i wstał z krzesła.
  Uczyniłam to samo. Pomachałam z oddali odchodzącemu lekarzowi i poszłam w stronę wyjścia. Przez cały czas zastanawiałam się o co mogło chodzić Ashtonowi. Co takiego może skrywać Isabelle?
  Znajdując się przed budynkiem szpitalnym, wyjęłam z torby telefon i wybrałam numer taksówki. Po pięciu minutach pojazd pojawił się przed drzwiami.
  Weszłam do samochodu i w przednim lusterku zobaczyłam znajomą twarz kierowcy. Blondyn odwrócił się w moją stronę i wyszczerzył zęby w cynicznym uśmiechu.
  - Gdzie panią podwieźć? - na oczach miał ciemne, przeciwsłoneczne okulary, a dolną wargę, w dalszym ciągu zdobił srebrny kolczyk. - Tam gdzie wczoraj?
  Spojrzałam na niego i uniosłam obie brwi.
  A jednak, nie zwariowałam. To on podwiózł mnie do domu ubiegłego wieczoru.
  - Możesz mi wyjaśnić dlaczego prowadzisz taksówkę?
  - Mieszkając pod jednym dachem z leniwym Calumem, trzeba sobie jakoś radzić i dorabiać - westchnął, ale z jego twarzy nie zniknął uśmiech.
  - To nie wystarczą wam ukradzione pieniądze. Jeszcze nie zapomniałam o tamtej sytuacji w parku - powiedziałam śmiejąc się chytrze pod nosem. - I tak, poproszę pod dom.
  - Mam lepszy pomysł - odpalił pojazd i wcisnął pedał gazu. - Lepiej zapnij pasy, może trochę trząść - ostrzegł. - Chociaż... komu ja to mówię - dodał i puścił mi oczko.
___________________________________________
Przepraszam za spóźnienie - znowu.
Jak zwykle nie miałam czasu na napisanie rozdziału.
Korzystając z tego, że przez cały tydzień siedziałam w domu z chorobą, postanowiłam, że nie będę siedzieć zupełnie bezczynnie i coś nabazgram.
Rozdział nie jest zbyt długi, pisałam go jedynie przez dwa dni i prawie darowałam sobie poprawek.
Tak więc jest to dosyć spontaniczne dzieło.
Mam nadzieję, że wam się podoba. Ja jestem zadowolona.
Nie wiem czemu, ale zakochałam się w słowach Ashtona, które wam niżej zaczytuję.
 - Wiesz Ness, prawda bywa dobra. Może rozwiać niepewność i dać odpowiedź na wiele pytań - zaczął, a jego głos unosił się w prawie pustym pomieszczeniu. - Ale czasami może być bolesna i niezrozumiała.
Wydają mi się takie idealnie dopasowane do tego, o czym dowiecie się już niedługo. Powiązane jest to - rzecz jasna - z Isabelle.
Nie zabrakło również Luka. Ostatnio darowałam sobie wplątywania go w opowieść, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać i pojawił się pod koniec. :))
Żeby nie zanudzać dodam, że na blogu: http://recenzje-blogow.blogspot.com/ znajduje się recenzja mojego fanfica. Zapraszam was do czytania, może znajdziecie tam jakąś opowieść wartą przeczytania. :))
Wydaje mi się, że zdążę z opublikowaniem dziesiątego rozdziału za tydzień. Już nie będzie spóźnień (mam nadzieję :D)
Do zobaczenia za tydzień
Ily x

3 komentarze: