sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 1

Dwa lata później.

  - Znów tu jesteśmy. Cieszysz się? - głos Isabelle przerwał panującą ciszę w samochodzie. Piękna blondynka z szerokim uśmiechem patrzyła się na mnie wyczekując odpowiedzi. Liczyła na potwierdzenie, rzecz jasna. Niestety, nie cieszyłam się. Doprawdy nienawidziłam Sydney. To – do tej pory – ostatnie miejsce, które pragnęłam odwiedzić, a co gorsza zamieszkać tu na stałe.
  - No jasne - rzuciłam krótko przez zaciśnięte zęby. Nie mam siły dyskutować na temat: ,,dlaczego Ness nie cieszy się z powrotu do domu”. Ciotkę jak widać zadowoliła moja, jakże w zupełności szczera odpowiedź gdyż powróciła do prowadzenia pojazdu w milczeniu. Isabelle doskonale wiedziała, że Sydney przypomina mi o tych wszystkich wydarzeniach sprzed trzech lat, o których pragnęłam zapomnieć. Z drugiej strony ona jak nikt inny wiedziała co przeżywałam po stracie mamy Straciła własną siostrę czyli bardzo ważną cząstkę siebie. Moja rodzicielka była również najlepszą przyjaciółką Is i na odwrót. Obie wspierały się w każdej chwili, utrzymywały stały kontakt nawet po tym jak wyszły za mąż. Dlatego właśnie po wypadku ciotka bez gadania wzięła mnie do siebie, pomimo tego, że facet ją zostawił, a jej ledwo starczało na najpotrzebniejsze rzeczy. Zaopiekowała się tym działającym na nerwy, samolubnym bachorem, wyprowadziła się z nim na dwa lata do innego miasta aby poprawić się finansowo, a teraz znów wraca na stare śmieci. Różnica jest taka, że ten bachor nie ma szesnastu, a osiemnaście lat.
  Samochód zatrzymał się przed sporym domem. Jest dokładnie taki, jaki mam w pamięci. Ściany budynku wprawdzie zszarzały, okna są zabrudzone, a podjazd jest zasyfiony zgniłymi liśćmi. Wysiadłam z samochodu i weszłam do mieszkania. Widok mnie zdziwił, pozytywnie zdziwił. Spodziewałam się wielkich pajęczyn zwisających z sufitu i wielkiego smrodu stęchlizny. Zastałam normalne, tylko zakurzone mieszkanie.
  Sięgnęłam po dwie, dość spore walizki stojące nieopodal drzwi i ostrożnie ruszyłam w stronę pokoju, który zasiedliłam kiedy ostatnio tutaj mieszkałam. Tutaj też, o dziwo, prawie w ogóle się nie zmieniło. Fioletowy kolor na ścianach, wielkie łóżko z wieloma poduszkami, milion zakurzonych pluszaków. 
  - No nic się nie zmieniło – Isabell przejrzała wzrokiem pomieszczenie.
  - Niestety. Miałaś okropny gust, wiesz?! - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
  - To nie ja bawiłam się w dekoratora – posłała mi sójkę w bok. - Wszystko robota Chrisa.
  - Widzisz, nie masz się czym przejmować. Na co ci facet z kiepskim gustem dekoratorskim?
  - Pewnie chciałabyś zmienić? - usiadła na łóżku przygryzając policzek.
  - Is, daj spokój. Za niedługo się wyprowadzę - spojrzałam na nią i wysiliłam się na uśmiech. - Nie spędzę całego życia na twoim utrzymaniu.
  - Zostało ci jeszcze kilka lat nauki. Serio chcesz kisić się wśród... - machnęła ręką. - Tego?!
  - Jeśli ma tutaj dojść do jakiegokolwiek remontu to tylko i wyłącznie z mojej kieszeni. Okay? - siedziałyśmy przez chwilę w milczeniu.
  - Schodzisz na kolację? - Wstała i ruszyła w stronę drzwi.
  - No jasne, zaraz zejdę.

  Isabelle nakrywała do stołu nucąc pod nosem jakąś nieznaną mi piosenkę, która leciała w radiu. Postanowiłam jej pomóc, więc wzięłam od niej talerze i położyłam na stole.
  - Smacznego – życzyła mi ciocia, a następnie zabrałyśmy się za jedzenie. 
Tosty z nutellą i bananami – moje ulubione. Przynajmniej jedna dobra rzecz tego dnia.
  - Is... - zaczęłam, zbierając naczynia po kolacji. - Co ze szkołą?
  - W poniedziałek wracasz – oznajmiła blondynka, wkładając zebrane przeze mnie naczynia do zlewu. - Musisz tylko wypełnić pewien formularz i donieść im w najbliższym czasie.
  - Jaki znowu formularz?! - westchnęłam ciężko.
  - Sama zobacz. Jest w mojej torebce – wskazała palcem na przedmiot.
  - Imię, nazwisko, data urodzenia, choroby, uczulenia... - wymieniałam. - Podpis lekarza? Nie gadaj, że będę musiała się włóczyć po przychodniach?!
  - Na to wygląda – stwierdziła świdrując wzrokiem po kartce.
Cudownie.

___________________________________
Wiem, wiem, tym rozdziałem trochę przynudziłam. Niestety jakiś wstęp musi być. W następnych rozdziale trochę więcej się dzieje, nie ukrywam. W sumie mogłam to wszystko umieścić tutaj, ale nie wiem czy przepadacie za dłuższymi rozdziałami. Wszystkie zażalenia, zastrzeżenie itp. proszę umieszczać w komentarzach. Potrzebuję waszych opinii, gdyż nie wiem czy kontynuowanie tego fanfica przyniesie coś pozytywnego, czy będą to rozdziały pisane wyłącznie dla mnie. 
Kurczę, im dłużej to czytam tym bardziej jestem zdania, że po tak genialnym (ach ta skromność) prologu strasznie spaprałam pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się nie zraziliście. Obiecuję, z ręką na sercu, że następne rozdziały będą lepsze. 
Buziaczki miśki. Już jutro kolejny rozdział :)))
ily x

6 komentarzy:

  1. Ooo mega rozdział i zostane jego czytelniczką.
    Zapraszam do siebie ;) http://never-ending-love-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. jak sama już wiesz, opowiadanie mega mnie zaciekawiło :D Ciekawa fabuła, fajny styl pisania... omg nie umiem komentować, ale obiecuję, że się poprawię haha xd Zostaję na stałe, a bloga dodaję do zakładek :D Jest super świetnie :* ♥/ Sara from fb XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczyna się naprawdę ciekawie :)
    @onelittlepandax

    OdpowiedzUsuń