Czekanie na metro w tak ponury dzień wcale nie jest
szczytem moich marzeń. Niestety, oblałam egzamin na prawko z jakieś
trzy razy, a zresztą Isabelle i tak musiała gdzieś jechać
służbowo, więc czy tak, czy tak, jestem na przegranej pozycji.
Wizyta w przychodni po podpis głupiego świstka też
nie jest ciekawą inicjatywą na spędzenie sobotniego poranka.
Wszyscy ci ludzie wyglądają, co najmniej, strasznie. Samo
przebywanie wśród nich jest nieprzyjemne. Tuż za mną, w kolejce,
czekał chłopak – mniej więcej – w moim wieku. Brunet,
obojętnym wzrokiem, wpatrywał się w jakiś martwy punkt przed nim.
Rzecz w tym, że wyglądał jakby nieźle się naćpał.
Lekarz – na moje szczęście - darował sobie
zbędnych badań. Uzupełnił kartę zgodnie z moimi podpowiedziami i
po dwóch minutach mogłam wyjść. Nareszcie mogę wrócić do domu
i odespać. Niestety czeka mnie jeszcze powrót metrem do domu, a
znając moje szczęście, wysiądzie w połowie drogi.
Na przystanku nie było dużo osób. Nic dziwnego,
normalni ludzie, w weekend wolą pospać, a nie zrywać się o
dziewiątej do lekarza, po podpis kartki do szkoły. Zauważyłam
znajomą postać, to ten sam brunet, którego dzisiaj spotkałam.
Ubrany w czarne, obcisłe spodnie, biały t-shirt z nadrukiem i
czarną, skórzana kurtkę. Jak na ćpuna prezentuje się całkiem
nieźle, jest dość przystojny.
- Patrzysz się - zwrócił mi uwagę, odwracając
obojętnie wzrok w inną stronę.
- Przepraszam – wyszeptałam pod nosem, poczułam, że
się rumienię.
- Po prostu powiedz, że ci się podobam. Umówimy się
na kawę czy co tam zechcesz.
- Dlaczego twierdzisz, że mi się podobasz? -
odpowiedziałam po dłuższej ciszy.
- Ciągle się na mnie gapisz?! – wzruszył ramionami
i przygryzł delikatnie wargę. - Może dlatego...?
- Jak dużo ostatnio brałeś? - zlustrowałam go
wzrokiem.
- Zabawne – prychnął. Staliśmy w milczeniu
obserwując się wzajemnie. Szczerze mówiąc, dawno nie spotkałam tak bardzo aroganckiej osoby.
Wyczekiwany pojazd podjechał pod przystanek, oboje
wsiedliśmy do środka i zajęliśmy miejsca naprzeciw siebie.
Starałam się nie zwracać uwagi na obcego chłopaka, jednak
widziałam, że ciągle mnie się przyglądał.
- A ty po co? - zadał niejasne pytanie. Zrozumiałam,
jednak, że chodziło mu o moją wizytę u lekarza.
- Interesuje cię to? - uniosłam brwi. - Poszłam po
podpis karty do szkoły, jeśli musisz wiedzieć.
- Takie rzeczy załatwia się przed rozpoczęciem –
oznajmił. - Nowa?
- Tak się składa.
- Gdzie?
- Hunters High School – zmrużyłam oczy. - Tak mi się
wydaje.
Nie odpowiedział. Przez resztę drogi nie zamieniliśmy
ze sobą słowa. Nieznajomy nawet przestał się na mnie patrzeć,
dlatego też mogłam w spokoju zająć się słuchaniem muzyki. W
momencie kiedy w słuchawkach usłyszałam „Work” - Iggy, do
metra weszła wysoka, skąpo ubrana dziewczyna. Usiadła - rzecz
jasna – obok bruneta. Chłopak, ucieszony, że mógł popatrzeć w
dekolt obcej dziewczyny prawie się ślinił. Żałosne.
W końcu zatrzymaliśmy się na moim przystanku.
Przełożyłam torbę przez ramię i podeszłam w stronę drzwi.
- Hej – usłyszałam za sobą głos. – To widzimy
się w szkole – uśmiechnął się brunet.
Zaśmiałam się pod nosem.
- A tak w ogóle, jestem Calum – krzyknął, kiedy
byłam już na zewnątrz.
- Nessy – odpowiedziałam.
***
Szłam przez długi korytarz, w poszukiwaniach
sekretariatu. Mam nadzieję, że teraz dobrze trafię. Dyrektor
szkoły przekierował mnie do wychowawczyni, wychowawca do
sekretariatu. Ciekawe co teraz? Przystanęłam na chwilę, aby się
rozglądnąć. Jeśli zaraz niczego nie znajdę to
najprawdopodobniej będę się włóczyć po szkole nawet po dzwonku.
Spóźnienie w pierwszy dzień nie jest dobrym pomysłem.
- Nessy – znajomy głos obił się o szafki
tworząc lekkie echo.
Calum stał w towarzystwie ładnej brunetki ubranej w błękitną koszulę i szarą, plisowaną spódnicę. Jak sądzę to mundurek gdyż każdy z obecnych tutaj osób miał identyczny strój. Pomijając chłopaków, oni mają spodnie.
- Pierwszy dzień w nowej szkole i już się gubisz,
Ness – zaśmiał się chłopak. - Pomóc ci?
- Wiecie gdzie jest sekretariat? Muszę zanieść tą
cholerną kartę.
- No jasne – wtrąciła się dziewczyna. - Zaprowadzić
cię?
- Fajne by było – uśmiechnęłam się lekko. -
Jestem Nessy.
- Miło – na jej twarzy zagościł szczery uśmiech. -
Gabriella.
W ciągu drogi Gaby zasypała mnie toną opowieści o
zarówno szkole i osobach stąd. Dziwnie się czułam podczas gdy ona
trajkotała jak najęta, a mi trudno było dojść do słowa.
Niemniej jednak, brunetka jest dość barwną postacią. Bardzo optymistyczną
i wesołą.
Stanęłyśmy przed drzwiami sekretariatu, weszłam do
środka pokoju zostawiając Gaby samą na korytarzu. Podeszłam do
biurka, za którym siedziała pani w średnim wieku, miała
praktycznie siwe włosy i okulary na nosie. Obsłużyła mnie z
uśmiechem, wzięła ode mnie formularz i włożyła do teczki, a
następnie podała mi plan zajęć. Sympatyczna kobieta. Jeśli każdy
nauczyciel w tej szkole jest taki, to mogę stwierdzić, że jestem w
niebie. Pożegnałam się grzecznie i wyszłam, za drzwiami czekała
na mnie brunetka. Czytała jakieś ogłoszenie wywieszone na tablicy.
- Już jestem – oznajmiłam.
- Okay – odpowiedziała krótko dziewczyna. - Robisz
coś dzisiaj po szkole? - spytała, wciąż wpatrując się w
kartkę na tablicy. Zaprzeczyłam.
- Chciałabyś wybrać się do szpitala? - wskazała
ogłoszenie. Na białej karcie widniał napis ,,wolontariat", a pod
spodem zdjęcie przedstawiające dziecko po chemioterapii.
- Jesteś wolontariuszką? - spytałam nie dając poznać
po sobie zdziwienia. Fakt, byłam dość zdziwiona. Myślałam, że
takie dziewczyny jak ona, w wolnym czasie wolą wybrać się na
imprezę lub zakupy.
- Mhm... - pokiwała głową. - Uwielbiam pomagać.
Wstąpienie do wolontariatu uważam za obowiązek. W końcu po to
zostaliśmy stworzeni - żeby pomagać.
- Oh – zdołałam wydusić z siebie tylko to.
- To jak – odwróciła się. - Przejdziesz się ze
mną? Dzisiaj odwiedzam małą Lucy, od razu ją polubisz.
Uśmiechnęłam się i przytaknęłam.
_______________________________________
Jeej, dzisiaj trochę dłuższy i - mam nadzieję - ciekawszy rozdział. Niestety moje wstępy trochę trwają, tak więc, musicie się uzbroić w cierpliwość. Poznaliście już Calum'a i Gaby, w przyszłym rozdziale też pojawi się ktoś kogo dobrze znacie :D
Przepraszam za spóźnienie. Przeceniłam swoje możliwości i wczoraj, po powrocie do domu, było już za późno żeby cokolwiek dodać. Nie wspominając o tym, że byłam padnięta.
Jutro cały dzień mam dla siebie czyli możecie spodziewać się rozdziału, ew. w środę po południu. Wciąż wymagam od was komentarzy, skarby. Obojętnie czy z anonima czy nie, byle żeby coś było. Potrzebuję ich, dlatego o nie błagam.
Jeśli spodobał wam się fanfic dajcie znać znajomym czy komu tam chcecie. Zależy mi na, chociaż minimalnym rozgłosie, a nie chcę nikomu spamować pod opowiadaniami.
Buziaczki
ily x
Zajebiste NEEEXT <3 <3
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe . czekam
OdpowiedzUsuńO jezu jaki idealny rozdział...ciesze sie ze choc troche jest dluzszy od tamtego xxd....nir mg doczekac sie kolejnego i jestem ciekawa kto sie zjawi w nastepnym....a wydaje mi sie, ze Luke xxd
OdpowiedzUsuń<3
Zapraszam do sb :* http://never-ending-love-fanfiction.blogspot.com
"Chłopak, ucieszony, że mógł popatrzeć w dekolt obcej dziewczyny prawie się ślinił. Żałosne" fuck yeah... to jest to co lubię :D Mega podoba mi się Twój styl pisania. Całkiem na luzie i bez jakiś berbechów xd Kontynuuj pisanie, bo dobrze Ci to wychodzi ♥/Sarcia :*
OdpowiedzUsuń